Tak, umowa konsorcjum jest bardzo, bardzo ważna.
***
Jeżeli przygotowujesz się aktualnie do złożenia oferty przetargowej, to zapewne czekasz na zaświadczenie z ZUS, sprawdzasz wymogi na dany pakiet, konsultujesz złożenie oferty z potencjalnymi partnerami.
Dam sobie głowę uciąć, że w tym wszystkim dotychczas nie zadbałeś o umowę konsorcjum. W większości przypadków dokument ten powstaje dopiero wtedy, kiedy po wyborze oferty Nadleśnictwo prosi o przekazanie kopii umowy.
Moim zdaniem warto zadbać o umowę konsorcjum z wyprzedzeniem, szczególnie wtedy, kiedy decydujesz się na podjęcie współpracy z przypadkowym, nieznanym partnerem. Takie sytuacja przecież się zdarzają („Nieznośny byt konsorcjum” – wpis z maja bieżącego roku).
Potocznie mówi się, że umowy piszemy na wypadek złych scenariuszy. Właśnie nieporozumienia pomiędzy konsorcjantami, ale także pomiędzy konsorcjantem a Nadleśnictwem najlepiej ukazują ubytki w kontrakcie konsorcjalnym.
***
Przygotowując umowę konsorcjum trzymałbym się kilku podstawowych zasad.
Zasada pierwsza: kompleksowość.
Umowa konsorcjum powinna mówić o tym, że konsorcjanci podejmują współpracę zarówno na potrzeby złożenia oferty jak i realizacji umowy z Nadleśnictwem. Dokument powinien precyzować wzajemne obowiązki na obydwu etapach współpracy. Musi być jasne, kto za co odpowiada pod kątem przygotowania oferty (np. kto, gdzie i za ile zdobędzie gwarancję wadialną), a także jak kształtują się zobowiązania kiedy przyjdzie wejść do lasu.
Wyobraź sobie, że składacie najlepszą ofertę, ale okazuje się, że Twój konsorcjant zorganizował nieprawidłową gwarancję wadialną. Właściwa umowa konsorcjum pozwoli Ci nawet pociągnąć go do odpowiedzialności odszkodowawczej!
Wyobraź sobie, że Nadleśnictwo obciąża Ciebie jako lidera karą umowną za prace, które wykonał konsorcjant. Właściwa umowa konsorcjum pozwoli Ci bezwarunkowo pomniejszyć wynagrodzenie partnera o te kary.
Zasad druga: rzeczowość.
To w zasadzie reguła, którą powinniśmy kierować się konstruując wszelakie, prawne dokumenty. Chodzi o to, że zapisy w umowie powinny być konkretne, precyzyjne. Umowa nie powinna zawierać takich postanowień, które są zbędne, albo których faktycznie nie rozumie żaden z konsorcjantów. Taka sugestia wydaje się być oczywista, ale ma swoje uzasadnienie w dobie powszechnie dostępnych w internecie, byle jakich i darmowych wzorów umów.
Zasada trzecia: „co nas tak na prawdę łączy”?
Tutaj wchodzimy na grunt skomplikowanych zagadnień prawnych. Otóż nikt (mam na myśli prawników) tak do końca nie wie, czym jest konsorcjum i jaki jest jego prawny charakter. Kłopot nie dotyczy wspólnego składania oferty, bo w tym zakresie prawo przetargowe jest jasne, a orzeczenia KIO coraz bardziej stabilne.
Charakter prawny konsorcjum zaczyna mieć znaczenie potem, szczególnie kiedy komplikuje się realizacja umowy o zamówienie. Ten problem świetnie widać na tle sporów sądowych o zapłatę potrąconej kary umownej. Od charakteru współpracy konsorcjantów może zależeć, czy w sprawie sądowej muszą wystąpić wszyscy uczestnicy konsorcjum czy tylko lider. Im mniej czytelna umowa konsorcjum, tym większe ryzyko pomyłki sądowej i tym większa trudność w odzyskaniu należnych pieniędzy od Nadleśnictwa.
Generalnie rzecz ujmując, przygotowując umowę konsorcjum dążyłbym do wykluczenia jakichkolwiek cech właściwych dla spółki cywilnej.
***
Wszystkim konsorcjantom życzę powodzenia!