Bodaj większość przetargów na usługi leśne zawiera, jako kryterium oceny ofert, samodzielność wykonania części umowy. Oferent, który zadeklaruje, że wskazane prace zrealizuje bez podwykonawców, dostaje za to dodatkowe punkty. Przy niewielkiej różnicy cen ten benefit może przesądzić o losach przetargu.
W kryterium samodzielności chodzi o to, aby nagradzać coś więcej niż tylko niską cenę. Jak się domyślam, zamawiający chce dodatkowo wyróżniać te firmy, które mają większy, własny potencjał. Ma dochodzić, jak sądzę, do eliminowania tzw. „zuli teczkowych”.
W teorii wygląda to pięknie. W praktyce bywa inaczej. Nic prostszego bowiem, aby na formularzu ofertowym zaznaczyć dodatkowym krzyżykiem miejsce, w którym wykonawca podejmuje zobowiązanie samodzielności. Kryterium samodzielności musi jednak „domykać się” na etapie realizacji umowy.
Problem samodzielnego wykonania dotyka tych, którzy przegrali przetargi. Od momentu podpisania umowy taka firma leśna traci proceduralne uprawnienia, które umożliwiają kontrolę nad działaniami Nadleśnictwa. Mówię tu w szczególności o dostępie do dokumentów ofertowych, a w ostateczności – możliwości wniesienia odwołania do KIO. Można rzec – prawo zamówień publicznych przestaje działać.
W interesie przegranego jest jednak dopilnowanie, by zwycięzca trzymał się swoich zobowiązań. Jeżeli się nie trzyma, dojdziemy do przewrotnego wniosku, że przetarg został rozstrzygnięty nieuczciwie. To uproszczona konkluzja, bowiem rzecz nie w tym, co napisano w najkorzystniejszej ofercie, ale jak się z niej następnie wywiązano.
Wzór umowy o zamówienie stosowany w Nadleśnictwach zawiera obszerny katalog kar. Wśród nich znajduje się sankcja właśnie za naruszenie obowiązku samodzielności. Papier przyjmie wszystko, sztuką jest jednak należyte egzekwowanie zapisów kontraktu. Stanowczość Nadleśnictwa leży w interesie nie tylko samego zamawiającego, ale także tego, który pozostał bez pracy.
Jak przegrana firma leśna może zmusić Nadleśnictwo do nakładania kar za brak „samodzielności”, kiedy wie, że w terenie pracują podwykonawcy?
W pierwszej kolejności ma prawo wglądu w dokumentację powstałą w związku z wykonywaniem umowy. Dostęp do informacji publicznej daje możliwość ustalania wysokości nałożonych kar umownych i konfrontowania ich z realiami w terenie. Nadleśnictwo, jako podmiot publiczny, ma obowiązek ujawniania danych, które świadczą o tym, jak realizowane są umowy na zamówienia publiczne. Wystarczy tylko złożenie stosownego wniosku na piśmie.
Prewencyjnie należy także zawiadamiać zamawiającego o przypadkach naruszeń umowy i wprost, jednoznacznie i na piśmie, żądać naliczania kar. Weryfikacja przez leśniczego, czy na gruncie są pracownicy, czy jakiś podwykonawca, to nic trudnego dla służby leśnej. Skoro zamawiający ma narzędzia do wymuszania kryterium samodzielności, w imię interesów Skarbu Państwa powinien z nich korzystać. W przeciwnym razie dojdziemy wręcz do zarzutu niegospodarności.
Naruszanie zobowiązań przez wykonawcę, a z drugiej strony dociekliwość i konsekwencja przegranego ZUL-a może w skrajnym przypadku doprowadzić do przedterminowego rozwiązania umowy i zmiany usługodawcy.
Warto zatem patrzeć konkurencji na ręce.
***
Z galerii Żony…
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }