Pytanie zawarte w tytule wpisu jest na gruncie branży leśnej bardzo doniosłe. Konsorcja to bowiem chleb powszedni w przetargach w Nadleśnictwach. W gronie partnerów wspólnie składających ofertę znajdzie się ktoś (zwykle lider konsorcjum), kto ma ją wysłać i złożyć, a czasem nawet podpisać. Co będzie, jeżeli zrobi to niepoprawnie?
Scenariusz jest następujący.
Wpadka lidera
W przetargu startuje konsorcjum złożone z trzech firm. Panie i Panowie najpierw ustalają reguły przyszłej współpracy – kto, które leśnictwo będzie obsługiwał. Następnie uzgadniają, która z osób wyśle ofertę i że będzie to lider. Lider konsorcjum musi zatem, po zebraniu wszystkich dokumentów, podpisać formularz ofertowy i w terminie nadać go do zamawiającego.
Przyjmijmy, że komunikacja z Nadleśnictwem odbywa się za pośrednictwem miniportalu. Celowo wskazuję tę metodę, bowiem, jak już pisałem, generuje ona wpadki po stronie oferentów.
W dniu otwarcia okazuje się, że Nadleśnictwo nie może otworzyć oferty albo załączono do niej nieprawidłowy plik (np. w ogóle nie podpisany). Mówimy tutaj o wadzie nie podlegające korekcie. Na skutek niefortunnego zdarzenia kilka firm traci możliwość zarobku.
Ten, kto przez najbliższe miesiące będzie ledwo wiązał koniec z końcem zastanawia się, czy obciążyć winą lidera za swoje straty. Wątpliwości są o tyle uzasadnione, że w grę wchodzi utrata znacznych dochodów.
Odpowiedzialność lidera
Jeżeli ustalenia stron były takie, że lider konsorcjum dokonuje wysyłki ofert i jeżeli ta wysyłka okazuje się być przeprowadzona nieprawidłowo, lider poniesie za to odpowiedzialność odszkodowawczą. Jej podstawą będzie albo:
- umowa konsorcjum albo
- przepisy kodeksu cywilnego o tzw. czynach niedozwolonych.
Ta pierwsza polega na tym, że każdy kto nienależycie wykonuje zawartą umowę, pokrywa szkody z tego wynikające. Ta druga polega na tym, że kto z winy swojej wyrządzi drugiemu szkodę, zobowiązany jest do jej naprawienia, niezależnie od tego, czy istniała między nimi umowa.
Wina polega na tym, że lider konsorcjum nie dochował staranności, zaniedbał sprawdzenia plików lub zastosowania się do instrukcji miniportalu. W ten sposób wywołał uszczerbek po stronie swoich partnerów. Mówimy tu rzecz jasna o przypadku, w którym nieotwarta oferta miałaby okazać się najkorzystniejsza. To akurat nie jest trudne do udowodnienia.
Pociągnięcie lidera do odpowiedzialności powinna ułatwić dobrze skrojona umowa konsorcjum. Najlepiej zawrzeć ją przed złożeniem ofert. Polecam zadbać o ten dokument – patrz wpis z początku listopada.
Zastanowiłbym się także, czy nie należałoby jeszcze zaskarżyć do KIO decyzji o odrzuceniu nieotwartej oferty. Jeżeli pechowe konsorcjum przegrałoby sprawę, wyrok KIO byłby dowodem podjęcia nieudanych starań o uratowanie zamówienia, potwierdzających stratę po stronie wykonawców.
Wszystkim liderom składającym oferty zalecam szczególną staranność!