Taki oto trunek staram się dostarczać Klientom, których sprawy udaje nam się wspólnie wygrać w sądach:
Kolejna butelka już wkrótce wyjdzie spod mojej ręki i ruszy pocztą na drugi koniec kraju. Tym razem naprawdę jest co świętować. O sporze wspominałem na blogu już kilka miesięcy temu, kiedy sprawa była rozstrzygnięta dopiero w pierwszej instancji.
Teraz mamy prawomocny (czyli ostateczny) wyrok, który moim zdaniem odbije się dużym echem w branży. Nie chodzi jednak o to, że znajdzie bezpośrednie zastosowanie w analogicznych sporach, żaden sąd nie jest związany wyrokami innego sądu. Orzeczenie ma znaczenie, bo interpretuje umowy wiążące ZUL-e w duchu opisanej przez mnie w tym wpisie „zasady lojalności kontraktowej”.
Zasada lojalności kontraktowej to nic innego jak realizowanie umowy z poszanowaniem uzasadnionego interesu kontrahenta. Nie jest tajemnicą, że kontrakty narzucane ZUL-om są restrykcyjne. Jest to konsekwencją w jakiś sensie uzasadnionej logiki Lasów Państwowych, która zmierza do zagwarantowania realizacji zadań narzuconych tej organizacji w ustawie o lasach.
Niektórzy wręcz twierdzą, że umowy zawierane przez firmy leśne są skrajnie jednostronne. Otóż sprawa, za której pomyślność już wkrótce Klienci wzniosą, mam nadzieję, toast, pokazuje, że jednak nie całkiem.
O co toczył się spór?
Nadleśnictwo wytoczyło ciężkie działa i nałożyło na ZUL-a karę umowną sięgającą sześciocyfrowej kwoty. Współpraca zamawiającego z wykonawcą rzeczywiście nie układała się najlepiej, ale jak się okazało, Nadleśnictwo miało w tym swój istotny udział.
Zamawiający nie sprostał umiejętnemu organizowaniu pracy wykonawcy, chociażby z poszanowaniem jego realnych możliwości osobowych i sprzętowych. Zlecanie robót było nierównomierne i nie odpowiadało opisowi przedmiotu zamówienia. W końcu Nadleśnictwo pozostało niedostatecznie wrażliwe na sygnalizowane przez ZUL-a obiektywne problemy oraz wyrażoną w dobrej wierze wolą zgodnego zakończenia współpracy. W swej niewrażliwości zamawiający posunął się tak daleko, że obciążył firmę leśną karą umowną. Żądanie zapłaty kary umownej zostało jednak oddalone po analizie setek stron dokumentów oraz przesłuchaniu kilkunastu świadków, w tym pracowników Nadleśnictwa oraz firmy leśnej.
Chcę zaznaczyć, że nie chodzi o to, aby firmom leśnym udawało się unikać kar wtedy, kiedy te kary są rzeczywiście należne. Jeżeli zatem zawiniłeś, jako przedsiębiorca i profesjonalista powinieneś ponieść za to konsekwencje. Obarczanie ZUL-a sankcjami finansowymi musi być jednak poprzedzone rozwagą i wnikliwą oceną, czy w danym przypadku rzeczywiście wykonawca jest winien opóźnień w realizowaniu zleceń. Za taką ocenę odpowiada Nadleśnictwo.
Innymi słowy, stosowanie umowy nie polega na jej bezrefleksyjnym egzekwowaniu.
Sukces w sprawie był możliwy także z jeszcze jednego powodu. Otóż spór sądowy był poprzedzony prowadzeniem wielomiesięcznej korespondencji, w której właściciele firmy sygnalizowali swoje problemy, opisywali próby radzenia sobie z perturbacjami, wnioskowali o należytą współpracę. Takie pisma pomogły potem pokazać sądowi, że po stronie wykonawcy zrobiono wiele, aby mimo wszystko wykonać usługi. Jak realizować taki scenariusz dowiesz się z tego wpisu.
Już uzgodniłem z naczelnym Gazety Leśnej Rafałem Jajorem, że szczegółowy opis tej sprawy umieścimy w którymś z kolejnych numerów. Zachęcam Cię zatem do śledzenia następnych edycji miesięcznika.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Gratulacje!
Dziękuję Pani Sabino!
Gratulacje należą się oczywiście zwycięskim Klientom!